MOJA KOLEJNA PODROŻ DO AFRYKI! GDZIE LEŻY DAHAB I SKĄD JA SIĘ WZIĘŁAM NA SYNAJU?

Minęły 2 tygodnie, a ja wcale nie ochłonęłam ( i prędko tego nie zrobię ) po swoim ostatnim urlopie w mojej ukochanej Afryce.

To miejsce było kompletnie nieplanowane i z całą pewnością nie należało do tych dużo wcześniej wymarzonych.

Mogę nawet powiedzieć, ze trafiłam na Synaj przez przypadek ( a może to wcale nie przypadek, a przeznaczenie mnie tam zaprowadziło? ).

Miałam lecieć w marcu do Gambii.

Zrobiłam wszystkie niezbędne szczepienia, ale niestety z powodów zdrowotnych okazało się, że nie mogę stosować ochrony przeciwmalarycznej.

Odpuściłam. Zdrowie na chwilę obecną ważniejsze.

Pragnienie wygrzania się jednak na słońcu sprawiło, że Afryki nie odpuściłam i kupiłam podróż do Dahabu, miejsca, którego wcześniej nie znałam z opowiadań, nie oglądałam w Google, ani nie czytałam o nim.

W sumie to wiedziałam tylko o informacji, która jak byk wyświetlała się w Google – był tam zamach terrorystyczny w 2006r.

Nic więcej.

Moja miłość do Afryki i krajów arabskich sprawiła jednak, że kompletnie mnie to nie przestraszyło ( po kilku podróżach do krajów arabskim wiem, że są one bezpieczne dla turystów ) i 23 marca siedziałam już w samolocie na Synaj.

Jak zawsze sama, z małą, różową walizką ciężką nie od ubrań, a od aparatu i uśmiechem od ucha do ucha.

Znajomi jak zawsze pukali się w głowę mówiąc: “czy Ty do cholery nie możesz kupić sobie urlopu w Hiszpanii?”, a mama ze świeczkami w oczach żegnała mnie wsiadającą do lotniskowego busa.

Bo to przecież znów Afryka – TA Afryka, TA, na którą najczęściej narzekają ci, którzy nigdy tak nie byli i TA, przed którą straszą często pierwsze strony gazet.

GDZIE LEŻY DAHAB?

Dahab to mała miejscowość na południowo-wschodnim wybrzeżu Półwyspu Synaj, ok. 90 km od Sharm el-Sheikh, będąca kiedyś beduińską wioską, w której mieszkało niewiele ponad 30 rodzin zajmujących się głównie rybołówstwem i wypasaniem kóz.

To właśnie taki sposób życia nadawał rytm życia mieszkańców.

Leży nad Zatoką Akaba – już na stronie Azji, ale cały Egipt jak wiecie należy do Afryki

( można więc powiedzieć, ze byłam w Azji i Afryce w jednym czasie ).

Absolutnie nie jest to wielki kurort pełen hoteli jak Hurghada, Marsa Alam czy też właśnie Sharm el-Sheikh, w którym wylądowałam.

 O nie nie!

Wręcz przeciwnie – z Polski do Dahabu organizowane są wycieczki tylko i wyłącznie do 2 hoteli ( tak 2, nie 20! ).

Obecnie, ze względu na położenie ( pustynia, góry, morze ) miejsce to uważane jest za jedno z najbardziej pożądanych miejsc dla wszystkich miłośników sportów wodnych – w tym w szczególności nurkowania.

Nurkowanie to jednak nie wszystko co Dahab jest w stanie zaoferować – o tym będzie jednak osobny wpis na blogu.

CO OZNACZA “DAHAB”

Wiecie, że w języku arabskim słowo DAHAB oznacza ZŁOTO?

Najprawdopodobniej zawiera w sobie odniesienie do położenia tego miejsca – niegdyś złoto spłukiwane z pustynnych gór akumulowało się na równinie, która dała początek miastu.

Niektórzy uważają jednak, że nazwa DAHAB odnosi się raczej do koloru Pustyni Synaj lub barwy nieba tuż po zachodzie słońca.

Nie wiem tego na 100%, ale na 100% wiem, że ta mieścina totalnie skradła mi serce!

CZY WARTO JECHAĆ DO DAHABU?

Nie od początku Dahab skradł mi serce!

Zaskoczenie i może nawet trochę przerażenie ogarnęło moją głowę już po wyjściu z samolotu –  jak dla mnie ( uwielbiającej upały! ) było przeraźliwie zimno!

A tam ta końcówka marca zdecydowanie zaskoczyła mnie pogodą – i to nie taką wymarzoną!

Rok temu w Marsa Alam o tej samej porze wygrzewałam się na 35 stopniowym upale, a tutaj w pierwszy dzień siedziałam w bluzie trzęsąc się jak galareta.

Było mi naprawdę zimno! Bardzo zimno!

Zamiast wymarzonych 40 stopniowych upałów temperatura ledwo sięgała 22 stopni, a do tego wiał przeraźliwie zimny wiatr.

Kolejnego dnia było już znacznie cieplej, ale jednak znacznie zimniej niż w Marsa Alam.

Myślę, że warto o tym wspomnieć i wybierając się do Dahabu pamiętajcie, że zawsze będzie tam kilka, a nawet kilkanaście stopni mniej niż w pozostałej części Egiptu.

Po wylądowaniu w Sharm el-Sheikh ( można lądować albo w Sharm el-Sheikh albo w Tabie – w Sharmu jest bliżej do Dahab pkazało się, że do hotelu, który ja wybrałam w Dahab jadę tylko ja i nikt więcej ( taką samą sytuację miałam rok temu w Marsa Alam! )

2 godzinna droga pośród gór Synaju przez pustynię okazała się całkiem fajną przygodą!

Pośród gór Synaju mijaliśmy beduińskie domy i krzątające się wokół nich wielbłądzie stada.

Mrok w tych krajach zapada wiosenną porą bardzo szybko, więc po kilkudziesięciu kilometrach było już wokół tylko czarno.

Dotarłam do Dahabu po godzinie 20.

Przywitała mnie sącząca się z głośników hotelowego lobby arabska muzyka i zapach moich ukochanych drzew sandałowych.

Ja, pustynia wokół, przytulny hotel otoczony z 3 stron górami,  krystalicznie czyste morze …. i długo długo nic – tego mi właśnie było trzeba podczas tego urlopu.

Dahab to zdecydowanie miejsce, w którym można uciec od zgiełku i pośpiechu miasta, więc jeśli takie właśnie wakacje Was się marzą – Dahab Was w sobie rozkocha!

Jeśli jednak lubicie wielkie miasta albo miasteczka pełne dyskotek, klubów, sklepów, galerii i hoteli, z których wszędzie jest blisko – zdecydujcie się na inną miejscówkę.

Ps. Na 99% byłam przekonana, że będzie też problem z dostępem do internetu i będę całkowicie odłączona od świata ( co już zapowiedziałam wszystkim znajomym i rodzinie ), a tu się okazało, że zabrany z Polski XOXO WIFI działał nawet na środku pustyni pośród gór ( nie tylko w okolicach hotelu – w górach, na morzu i miejscach gdzie nie było kompletnie nic! ).

Nie będę ukrywać, że nawet producent miło się zaskoczył tym faktem!

A ja mogłam na swoim Instagramie na bieżąco pokazywać Wam te piękne okolice!

Więcej informacji znajdziecie na stronie producenta i na fanpage: TUTAJ i TUTAJ

Mój hotel był cudowny, kameralny, otoczony pięknym, zadbanym ogrodem, z czystym basenem, z genialnym arabskim jedzeniem ( najlepszym jedzeniem, jakie do tej pory jadłam podczas wszystkich swoich podróży! ) i najmilszą jaką do tej pory spotkałam obsługą!

Ja się czułam tam jak w domu!

A że okazało się, że jestem jedyną polką ( a w hotelu przez pierwsze 2-3 dni było tylko ok. 10 gości ) to byłam traktowana jeszcze bardziej wyjątkowo i nie ma co ukrywać, że uśmiechem skradłam serca chyba wszystkich!

Jacy są tam ludzie?

Czy jednak Dahab to tylko pustynia i hotele?

Co tam robić, co zobaczyć, co zwiedzać i czy w ogóle jest coś do zwiedzania, jak wygląda centrum Dahabu?

Czy jest bezpiecznie i można poruszać się poza hotelową bramą?

O tym opowiem Wam w kolejnym wpisie!

Teraz zapraszam do oglądania pierwszej partii zdjęć! 

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply

Facebook

Likebox Slider Pro for WordPress